Jak pić, żeby nie popaść w uzależnienie?
Wszyscy pijący znają odwieczną prawdę – pić trzeba umieć, inaczej wypraszają nas sprzed stołu. Ci, którzy nie potrafią zapanować nad procesem spożywania, są powoli wykluczani ze środowiska. Jeśli ktoś zatacza się, przewraca, zanieczyszcza, to następnym razem słyszy, że już nie pije. Chyba jednak każdemu zdarzyło się przesadzić, w związku z czym później miał przynajmniej niedługi czas, kiedy w ogóle nie dotykał wysokoprocentowych trunków.
Alkohol, jak wszystko, może nas uzależnić. Kiedy tracimy kontrolę, nasza rzeczywistość stopniowo zaczyna się rozmywać, priorytetem staje się napicie samo w sobie. Takiej sytuacji każdy chce uniknąć, ale nie każdy potrafi. W związku z tym należy pamiętać o kilku złotych zasadach.
Rób sobie przerwy
Pierwszym wyraźnym sygnałem uzależnienia jest niepokój związany z faktem, że w ten konkretny weekend się nie napijemy. Człowiek zdrowy potrafi sobie odmówić picia choćby ze względu na to, że zwyczajnie nie ma ochoty. Dlatego warto po imprezach robić sobie dłuższe przerwy, pozwolić wątrobie i reszcie organizmu na regenerację. Nie należy natomiast zmuszać się do abstynencji, by później powrócić do picia ze wzmożoną siłą. Zamiast tego spróbujmy następnym razem pić mniej.
Nie upijaj się
Stan upojenia wbrew pozorom wcale nie należy do przyjemności. Jeśli nie pamiętamy, co w zasadzie robiliśmy, a do tego narozrabiamy, to później dręczy nas uporczywy kac moralny. Ponadto upijanie się oznacza brak kontroli nad ilością spożywanego trunku, a to już prosta droga do alkoholizmu. Delektujmy się, spożywajmy z umiarem, kosztujmy i korzystajmy z dobrego towarzystwa.
Nie pij do lustra
Tę zasadę znają chyba wszyscy, ale warto ją sobie przypomnieć. Alkoholikowi wszystko jedno, czy będzie trunek spożywał z kimś, czy w samotności. Tymczasem starajmy się nie pić w samotności. Poczucie pustki może być bardzo dojmujące, a w konsekwencji może oznaczać powolny rozwój uzależnienia. Co prawda wypicie jednego piwa do filmu nie oznacza picia do lustra: chodzi tu o całą masę wieczornych drinków, które wypijamy niezależnie od sytuacji.
Nie pij w każdym kryzysie
Są sytuacje, o których mówi się „bez pół litra tego nie rozbierzesz”. Faktycznie, czasem tak bywa. Dowiadujemy się o chorobie, zostajemy zwolnieni z pracy, kończy się nasz związek… w takich sytuacjach nic, tylko sięgnąć po drinka. Tymczasem nie jest to dobra odpowiedź: z problemami i kryzysami powinniśmy się mierzyć na trzeźwo, żeby móc spokojnie sobie je przepracować. W przeciwnym razie z czasem smutnych okazji pojawi się coraz więcej – rzeczywistość przecież taka jest – a my będziemy już w pułapce.
Ograniczaj mocne alkohole
Wypicie piwa jest czasami dużo lepsze, niż wypicie kieliszka wódki. Nie tylko dlatego, że dłużej możemy delektować się dobrym smakiem, ale także z tego powodu, że nie da się go wypić za dużo. Jeśli często sięgamy po mocne i bardzo mocne alkohole, to wkrótce te słabsze przestaną nam wystarczać, bo wzrasta przecież tolerancja na spożycie. A tolerancji powinniśmy się wystrzegać, dlatego warto wtedy wrócić do punktu pierwszego.
Nie klinuj
Niektórzy uważają, że klin to doskonały pomysł na to, by poradzić sobie z dolegliwościami dnia poprzedniego. W ten sposób zauważalnie pozbywamy się bowiem słabości i lepiej czujemy się w dniu kaca. Jednak jest to bardzo zdradziecka metoda: klin sprawia, że nasz organizm trzeźwieje dłużej, gorzej przychodzi mu proces metabolizmu, a do tego organizm przyzwyczaja się, iż dostał dobre picie jeszcze raz. Nie trzeba mówić, że klin to dobry początek ewentualnego ciągu, a ciągi są już szalenie niebezpieczne.
Nie pij regularnie
Codzienne wypijanie jednego lub dwóch kieliszków bardzo przybliża nas do uzależnienia. Organizm wie bowiem, że każdego dnia dostanie alkohol, toteż zaczyna się go po pewnym czasie domagać, toteż my staramy się spełniać to zapotrzebowanie i w efekcie dochodzi do stworzenia swoistej zależności.
Jak widać, zasad jest sporo, ale wszystkie są potrzebne. Pić trzeba umieć, pić trzeba z głową, na alkohol należy uważać, żeby nadal sprawiał nam przyjemność, a nie stawał się obowiązkiem. Nie trzeba też pić wszystkiego, co nam podstawią – zamiast kupować butelkę wódki co weekend, lepiej raz za cały miesiąc kupić coś naprawdę smacznego!