Dragon to ziołowy likier przywieziony z Węgier. Zarekomendował mi go sprzedawca, ponieważ miał być podobny do Jagermeister. Jego cena na polskie wychodziła coś koło 23 zł, więc byłby to tańszy odpowiednik niemieckiego likieru. Żeby dokładnie je porównać, do degustacji przystąpiłam z tymi dwoma likierami – jeden w jednej szklaneczce, drugi w drugiej.
Kilka słów o Dragonie. Zawiera 20 rodzajów ekstraktów ziołowych. Ze względu na tą ziołową kombinację, podkreślane są jego lecznicze właściwości i podobno w Węgrzech cieszy się sporym zaufaniem klientów. Likier Black Dragon zawiera 36% alkoholu i można go kupić w wersjach 0,2; 0,5 i 0,7-litrowych. Ja zakupiłam taki w butelce jak wódka, ale na rynku dostępne są w butelkach charakterystycznych dla lekarstw z dawnych czasów, czyli takich bryłowatych, którą też widzimy przy Jagermaisterze.
A teraz degustacja. Smak rzeczywiście jest bardzo podobny, prawie porównywalny. Dragon jednak wypada słabiej. W pierwszej chwili uderza gorzkość, potem słodycz, a na koniec na języku zostaje cierpki ziołowy posmak. Zdecydowanie ten likier w pierwszym odczuciu jest słodszy i mniej intensywny w porównaniu z niemieckim reprezentantem. Przy dłuższym smakowaniu alkohol staje się coraz bardziej wyczuwalny, a finisz wydłuża się do walki pomiędzy gorzkością a alkoholem.
Co do kolorów trunków, to Jägermeister jest ciemnobrązowy z bursztynowymi refleksami, a Dragon prawie że czarny – powiedziałabym, że kolor takiej mocnej kawy czy nawet Coca-Coli.
Dragon Gyomorkeseru Likor wypada słabiej, ale przyznaję rację sprzedawcy, że jest porównywalny. Cenowo jednak bije na głowę niemieckiego Jagerka (Dragon to 23 zł, gdy Jager to ok. 60 zł), więc biorąc pod uwagę doznania smakowe, na pewno warto w Dragona się zaopatrzyć, jak tylko będziecie na Węgrzech.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.