Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała przy okazji tej recenzji o historii. Porter to piwo ciemne i mocne, górnej fermentacji, po którym możemy oczekiwać bardzo wiele. Jego barwa może być rubinowa, może być też czarna, wszystko zależy od piwnej jednostki i jej zamysłu. Przyszło do nas z Anglii, a ten angielski, pierwotny porter miał być mieszanką ale pale, mild i brown.
Okocim Mistrzowski Porter to piwo, które nie do końca mnie zaskoczyło… a miało. Powinnam wyczuwać w nim ciekawy aromat, ale wyczułam jedynie jeszcze słodki, przypalony cukier i, na samym końcu, po mlaśnięciu ozorem, drobną czekoladową przyjemność. Być może oczekiwałam odrobinę większej słodyczy, zwłaszcza po opiniach znajomych, niemniej jednak nie zawiodłam się na nim aż tak, jakbym mogła. Druga sprawa – to była reakcja na pierwsza dwa, trzy łyki, później było zdecydowanie lepiej. Smak się ustabilizował i był znacznie przyjemniejszy.
Cały alkohol jest bardzo ciemny, pokusiłabym się o stwierdzenie, że czarny jak letnia, ale pochmurna noc na przedmieściach małego miasta. Piana mocna, oblepiła na dzień dobry szyjkę butelki, co wyjątkowo na plus – jako kobieta powiem, że taka mi się podoba najbardziej.
Mam wrażenie, że Mistrzowskim Porter to mieszanka z pokroju tej z Harry’ego Pottera. Tak, chodzi mi o eliksir miłosny. Każdy w tym piwie wyczuje coś innego, co może go zachwyci, a może nawet nie zachęci. To chyba wyróżnia piwo od fantastycznych eliksirów.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.